Miałabym ostatnio o czym pisać, oj miałabym! Tylko czas nie pozwala, bo przestałam Lilę kłaść na dzienne drzemki (wieczory były dla mnie zbyt dużym obciążeniem, teraz od 18.30 mam ją z głowy) i dzięki temu cały dzień jest co robić. Ale przynajmniej wieczór w miarę wolny- tzn załatwiam inne sprawy i zajmuję się Marcinkiem, a to dla mnie teraz przedstawia większą wartość. Ale never mind. Co ja chciałam? A, podsunąć pomysł, jak pozbyć się dzieci w letni dzień. Pomysł bezpieczny, łatwy i co ważne dla wielu osób- niebrudzący. Bierzesz talerz metalowy czy plastikowy, lejesz tam wody, wkładasz jakieś małe zabawki, zamrażasz, dajesz dzieciom i mają epokę lodowcową na żywo. Moje wykuwają gumowe zwierzaki obecnie non stop. Co wykują, to zamrażam im od nowa, bo ciągłe jest zapotrzebowanie…
A, no i zachwyt dziś był nad nimi, bo poszliśmy do parku i znalazły tam kupę sypkiej ziemi. Z niewiadomych przyczyn miałam we wózku taką łychę do nakładania makaronu, ludka z duplo, znalazły też szyszki i jakieś śmieci typu tubka po lentilkach i…. w tej ziemi bawiły się tak długo, tak kreatywnie, że chociaż nawykła do ich niesamowitych pomysłów, zapatrzyłam się rzewnie i zadumałam nad tym światem. W sensie, jaki on piękny, że moje dzieci na sobie nosi i produkuje ziemię oraz drzewa iglaste z szyszkami.
Genialny pomysł!! Że też sama na to nie wpadłam! Dzięki! :*
łyżkami, łopatkami! czym się da:)
Też miałam pytać, czym wykuwają, bo przeraziłam się, że nożami:)).
Super, że dzieci mają cały czas zajęcie na świeżym powietrzu – osobiście też to uwielbiam, choć może z mniejszą tolerancją na brud i brudzenie;).
patent na pione