Jakże innym dzieckiem niż Felek jest moja cudna córcia, Lilianna B. Ostatnio, tzn, właściwie odkąd zaczęła raczkować, często popełnia próby samobójcze. Nie wiem, czy zamierzone, ale wygląda to coraz groźniej. A to zjedzie na swoim ,,bumbumku” po betonowych schodkach koło domu i drze się tak, że aż sąsiedzi z przerażeniem wołają mnie przez okno, a przecież ja akurat siedzę na kiblu (wiem, przepraszam, co ze mnie za matka! śmiem korzystać z toalety gdy dzieci pod opieką! tragedia!), więc w popłochu wybiegam, rozchełstana, co się dzieje, a tu małe w gołej dupie (ściąganie majtek to jej kolejna, po samobójstwach, pasja) stoi koło schodków i aż się dusi z płaczu, w buzi pełno piachu ma. No to tulę, za chwilę jest już na tyle dobrze, że muszę ją siłą wręcz z bumbumka nad schodami ściągać. Bo przecież ci biedni sąsiedzi zawału dostaną…
Na placu zabaw Lilianna ma inne hobby. Wchodzić na najwyższe konstrukcje i dawać kroka w powietrzu. I spadać. Żebym ją złapała. Jest to dla niej wielki ubaw. Dla mnie mniejszy. Z reguły jestem blisko, ze sterczącymi łapami (Jezu, jak mnie zawsze te sterczące matki bawiły!), w pogotowiu i cała w dreszczach przerażenia, no to ją łapię. Ale czasami ułamek sekundy mnie od niej dzieli. Czasami jestem zaś dalej niż metr. I ona wtedy też to robi. Czyli spada. Czasami z ponad metra. Ostatnio mało nie zemdlawszy, gdy zawisła dwa metry nad ziemią na metalowej barierce, uprzednio walnąwczy sie o nią, zabroniłam jej się bawić- tak, JA. Felek miał polatać, a ona siedzieć na kolanach. Ostatecznie 5 minut może posiedziała. Potem się zezłościła, a jak ona się złości, to każdy normalny człowiek robi wszystko, czego ona żąda. Boże, jak mnie zawsze bawiły, a właściwie degustowały te matki, bezradne wobec żądań dzieci.
Bo moje pierwsze dziecko było ostrożne, rozważne, nastawione na dialog (Felek posługiwał się w wieku 23 miesięy normalnymi złożonymi zdaniami, werbalne osiągnięcie dwuletniej Lileczki ostatnich dni to ,,ki- ala” czyli sympatyczny autralijski puchaty zwierzaczek), nie spadało i nie okazywało złości w TAKI sposób. Więc nie rozumiałam. Teraz już wszystko rozumiem. Lileńka, anioł mój z nieba, nauczył mnie empatii która burzy mury
Oj tak, zmienia się ocena innych matek kiedy mamy swoje dzieci

Często sama z siebie i swoich opinii się śmieje i wspominam krytykanckie czasy
hahaha Boże tak mnie ta sytuacja z siedzeniem na kiblu rozbawiła i sąsiadami, że nie jestem w stanie czytać dalej:D:D:D To jest tak prawdziwe i takie „moje”. Znam ten ból, kiedy ty uważasz że masz tą chwilkę na toaletę i biegniesz z radością do wc to naglę rzeczywistość staje się inna. I akurat w tedy drzwi są otwarte, brama nie zamknięta, schody zostawione bez zabezpieczenia i nie daj boże nóż w kuchni jest pozostawiony samopas:D Ojj tak to jest. Serdecznie pozdrawiam i aż ściskam. Zapraszam do siebie;) Ja fanką Pani bloga zostaje!!
Witam serdecznie i dziękuję za miłe słowa! do was też będę zaglądać:)